W tym roku w moim ogródku bardzo obrodziło, szczególnie owocami. Byłam tym bardzo zaskoczona, ponieważ dopiero w zeszłym roku zasadziłam większość krzewów i drzewek, więc nie spodziewałam się, że po tak krótkim czasie będą aż tak bardzo owocowały.
Jak sprzedać moje pojemniki na malin?
Jak widać zasadzenie ich o odpowiedniej porze, nawożenie, podlewanie i przycinanie zrobiło swoje i teraz zbieram tego owoce. Było ich tak wiele, że nawet jak zaczęłam robić z nich przetwory, to i tak było ich za dużo. Nawet koleżance zaczęłam je prezentować. Brałam stare opakowania kartonowe, wrzucałam do nich słoiki i rozdawałam znajomym. Później jednak wpadłam na genialny pomysł, żeby zacząć sprzedawać owoce ze swojego ogródka. W końcu mieszkam niedaleko uczęszczanej trasy, więc potencjalnych klientów jest sporo. Wystarczą mi opakowania na owoce z Warszawy, wezmę do tego rozkładany stolik z ogrodu i mogę tam trochę posiedzieć i zobaczyć, czy ktokolwiek będzie zainteresowany moimi owocami. Pierwszego dnia poszło mi słabo, bo nie sprzedałam prawie nic, a tylko się nasiedziałam. W końcu jednak klienci zaczęli brać pojemniki na maliny i brzoskwinie, całkiem sporo zaczęli ich kupować, niektórzy nawet przyjeżdżali po dwa razy, tak im te domowe owoce smakowały. Wystawiłam też kilka słoiczków z przetworami, które rozeszły się nawet szybciej, niż same owoce. Jak widać sklepowe wyroby nie zawsze są tak dobre, jak myślą firmy spożywcze. Po kilku dniach byłam już jednak zmęczona tym ciągłym siedzeniem, a owoców zaczęło być mniej, więc mogłam dać sobie spokój.
Zostawiłam sobie jednak przekładki tekturowe, jakby mi jeszcze przyszło do głowy później coś posprzedawać. Na razie jednak cieszę się, że nie tylko moje owoce się nie zmarnowały, ale także, że na nich zarobiłam.